sobota, 17 października 2015

Black kontra Pettigrew

Syriusz Black był szczerze zrozpaczony. Pod żadnym względem nie mógł powstrzymać łez, a dłonie trzęsły mu się na tyle, że musiał wsunąć je do kieszeni dżinsów. Nie potrafił się z tym pogodzić, właśnie na własne oczy widział martwe ciała jednych z najbliższych mu osób.
Lily i James nie żyli, a on wiedział, że maczała w tym palce jedyna osoba, którą wiedział gdzie szukać.
Po krótkotrwałej chwili dostał się na miejsce. Dom był obskurny, prawie wszystkie okna były zabite deskami. Bez pukania wpakował do środka, na wypadek trzymając różdżkę w gotowości. Czuł, że jest na tyle zdesperowany, że nie będzie zwlekał aby kogoś zabić.
- Peter! - wchodząc do małego saloniku - Glizdogon! Jesteś tu?
Nie usłyszał odpowiedzi. Spojrzał na kominek, wyglądał jakby ktoś pośpiesznie zgasił w nim ogień strumieniem wody.
- PETER! To ją Syriusz!
Głucha cisza. Dom był opuszczony.
Kopniakiem otworzył frontowe drzwi, które wyleciały z górnych zawiasów. Black wiedział, że Glizdogon nie jest aż tak głupi, aby siedzieć w tym domu i czekać.
Nie sądził, że tak szybko go odnajdzie. Był wręcz bardzo zdziwiony, gdy zobaczył Petera wśród mugli. Dość brutalnie wdarł się w tłum, odpychając ludzi jak gałęzie w buszu. Peter nie świadom zagrożenia przedzierał się wśród mugli gdzieś przed siebie. Gdy odruchowo spojrzał sobie przez ramię i ujrzał Syriusza, przestraszony zaczął biec.
Black bez zastanowienia ruszył za nim, choć pościg nie trwał zbyt długo, bo Peter zrezygnował po kilkunastu metrach.
- Nie przywitasz się? - zapytał Syriusz. - Czemu uciekasz, boisz się mnie?
- Syriusz, nie rozpoznałem cię - wymuszał Peter.
- Byłem w twoim domu, nie zastałem cię.
- Ach tak, postanowiłem przenieść się, nie mogłem...
Syriusz jednak uciszył go podniesioną ręką.
- Pewnie słyszałeś co się stało wczoraj w nocy, James i Lily nie żyją.
- Tak słyszałem - rzekł Peter, ale od razu zrobił się czerwony na twarzy - Nadal nie mogę w to uwierzyć.
- To jasne... - zadrwił Syriusz.
- Syriuszu, co to za ton - rzekł Peter udając obrażonego - chyba ty nie sądzisz, że to... to ja.
- Nie udawaj głupia - wrzasnął Syriusz - To ty byłeś Strażnikiem Tajemnicy!
Syriusz złapał go za pierś podnosząc go kilka cali nad ziemię.
- Syriuszu!
Syriusz z bólem w boku doskoczył od Petera, który opadł na ziemię trzymając w dłoni różdżkę. Syriusz w prawym boku kurtki miał wypaloną dziurę.
- Nie oskarżaj niewinnego człowieka bez dowodów - to ty na pewno stoisz po jego stronie.
Syriusz zderzył się jak dziki pies, wyszczerzył zęby, ale Peter ruszył w długą, w tłum mogli. Jednak zanim się obejrzał Syriusz przycisnął go do pobliskiej ściany.
- Ty cholerny tchórzu, sprzedałeś Lily i Jamesa Voldemortowi. Co Ci obiecał!
- Ja... Jak śmiesz tak mówić - zapiszczał Peter wyrywają się z jego uścisku - Jak śmiesz mnie oskarżać. James był dla mnie jak brat.
- Nie kłam! Znajdź  w sobie tyle odwagi, przyznaje się! - wrzasnął Syriusz, a mających ich mugole, zaczęli się na nich patrzeć.
Peter jednak zdołał to zauważyć, choć stał do nich plecami. Zarzucił w pośpiechu ręce za plecy i nie opuszczając Syriusza z oczu wrzasnął.
- To ty! Ty zdradziłeś Lily i Jamesa Potterów Sam-Wiesz-Komu!
Syriusz z piana w ustach ruszył na niego z podniesiona różdżką. Ale zanim zdążył cokolwiek zrobić błysnęła oceniające zielone światło za jego pleców, a wokół nich jak muchy padali na ziemię mugole.
Peter ze strachem w oczach obejrzał się przez ramię, nie opuszczając wzroku z Syriusza, który jak wryty nie ruszył się z miejsca ze zdumienia. Patrzył się tylko po ulicy, po martwych ciałach.
- Coś ty zrobił! - krzyknął Peter. - Czym oni zaginęli? Ty morderco!
Ale zanim Syriusz zrobił choć jeden krok, znów błysnęło a Peter wrzasnął i zniknął mu z oczu. Na chodnik spadł tłusty szczur, zakrwawiony palec i różdżka. Szczur w mgnieniu oka zniknął w pobliskiej kanalizacji, a Black oszołomiony stał otoczony martwymi ciałami mugoli.
- Stój! Nie ruszają się!
Po jego lewej stronie pojawili się ludzie w czarnych płaszczach. A Black na ich widok ryknął niekontrolowanym śmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz